Pogaduszki - Wspomnienia Hani Droberg Powrót do strony głównej: proszę zrobić klik!
Coś nowego, a technika stara jak świat. Te bannery są wycięte z fotografii reportaży fotograficznych, do których obejrzenia chcę Was drodzy państwo, poprzez kliknięcie na ten baner, serdecznie zaprosić. Nic za wiele nie ma w życiu i obejrzenie ich, nie zaszkodzi naszemu życiu. Dziękuję! Strzałeczki << >> pod ikonkami filmowymi służą do ich przesuwania w lewo i prawo! Po znalezieniu na ikonce tego co nas interesuje, to klikamy na nią i otwiera się to coś w dużym okienku. Jeśli od razu nie ukażą się te ikonki, a może także się zdarzyć, proszę ponownie odświeżyć stronkę. Dziękujemy! Wspomnienia Hani Droberg
Miejsce spotkania było już wybrane wcześniej.
Jeden z ekskluzywnych barcelonskich lokali miał dać nastrój i
oprawę naszemu spotkaniu. Tu miała być zresztą podjęta decyzja,
czy bedę przyjęta. Gdy przeglądaliśmy kartę win, podszedł do naszego stolika kelner i czystą polszczyzną zagaił: "A pan, panie Mareczku jak zawsze to samo. Pije pan "Jasia Wędrowniczka", przepija "Żytkiem", a przekąsa polskim "Tatarem" na świeżym dużym polskim jajku". Zrobiło mi sie błogo, gdy to usłyszałam. Któż tak doskonale zna przywyki mego przyszłego szefa? Patrzę na Marka i widzę, jak jego twarz nabiera rumieńców radości i to jeszcze jakiej. "Jasiu, daj popatrzeć na siebie" – nie odwracając się wiedział doskonale Marek, do kogo mówi. "23 lata minęły i jeden dzień. Witaj stary druhu drużynowy…" Spotkanie po latach dwóch przyjaciół, którzy stracili się z oczu wcześniej, niż zamierzali i to z rożnych przyczyn. Jasiu (imię zmienione) jest magistrem inżynierem po ukończonych studiach na Politechnice Śląskiej, jest pianistą, gra również utwory Chopina. Mieszka gdzieś w Europie i Hiszpanię odwiedza regularnie. Grą na fortepianie i kelnerowaniem dorabia. Dziś przed rozpoczęciem pracy widział nasze nazwiska na liście gości, domyślał się i nie mógł się nas doczekać. A gdy już byliśmy, rozbrzmiewały dźwięki walca Chopina. Zazwyczaj kolega Marka tworzy muzyczną oprawę całego wieczoru. Doszedł do stołu jako kelner, aby nas osobiście przywitać. W międzyczasie przenieśliśmy się w pobliże jego instrumentu i obsłużono nas z gracją należną tylko jego przyjaciołom. Jasiu jest tu autorytetem i instytucją… Starzy mistrzowie jak Strawinski, Chopin, a także współczesni kompozytorzy są znani gościom tego lokalu dzięki muzycznej działalnosci polskiego artysty i inżyniera, którego wynagrodzenie za dzieło przynosi utrzymanie na następne "niesezonowe" miesiące całej jego rodzinie, też mieszkającej gdzieś w Europie. Dziś wieczór był po polsku, mimo iż publiczność w większości stanowili Hiszpanie. Nikomu to nie przeszkadzało i ani nikt nie zauważył, że strofa muzyczna piosenki "W Polskę idziemy drodzy panowie" mieszała się podczas improwizacji z polonezem "Pożegnanie Ojczyzny". Prawdziwemu artyście wszystko ujdzie, bo po to są artyści, a szczególnie, gdy to potrafią. Tak mnie ten wieczór rozczulił, że właściwie byłam dumna z mego polskiego pochodzenia, które zawiera w sobie dodatkowo wiele takich cech i wartości, co inne nacje nie posiadają i które wraz z mlekiem mamy rodzicielki zostały nam przekazane. Gdy ostatni goście opuszczali salę, szczerze żegnając się z nami, postanowiliśmy odwiedzić plażę barcelońską, a właściwie przywitać się nocą z morzem. Po dwudziestu minutach jazdy taksówką spacerowaliśmy już boso po piasku, w strojach wieczorowych, z butami przewieszonymi przez ramię, które uprzednio związaliśmy sznurowadłem. Czuło się ciepły powiew wiatru od morza i zupełną ciszę. Tylko gdzieś w oddali na redzie od czasu do czasu zawyła syrena na statku przypominając o swej obecności. Noc była gwieździsta. Leciutkie uderzenie fali o piaszczysty brzeg zapraszało do zadumy, dlaczego najczęściej przepiękne spotkania interesujących ludzi mają miejsce poza granicami kraju?… Nie było dodatkowej butelki wina tej nocy, chociaż tym razem napewno nie byłabym przeciwna, bo to była wyjątkowa noc i wyjątkowe wspomnienia. Moje życie wzbogaciło się o coś nowego. Nie wiedziałam,
No cóż, podróże uczą… Kiedy chłopcy odprowadzili mnie do towarzyszącej nam od dwóch godzin taksówki, bo sama chciałam wracać i nie bałam się, mam trzy czarne pasy sztuki walk, jeden z nich powiedział: "Haniu, wypoczywaj dobrze w domu, a my zabieramy się do roboty". Pomyślałam, że zostawię ich samych, bo nie można wszystkiego wspominać, gdy ktoś trzeci ciągle temu przysłuchuje się. A może chcą jeszcze zaliczyć "małego strzemiennego" po tylu straconych latach, a moja obecność wiązałaby tylko na nowo już nieco rozluźnioną przyjacielską szczerość. "Dla Ciebie kochana nasza Hanulko zrobimy wszystko. Pomalujemy na nowo niebo nad Barceloną, żeby było ładne. Wybierzemy kolor niebieski i zrobimy parę małych białych szlaczków, czyli parę chmurek, ale tylko takie malutkie i nie za dużo. A słoneczko na niebie narysujemy dwa razy większe, żeby Cię dobrze ogrzewało i żeby Ci zawsze do nas drogę wskazywało". Przepiękny to dla kobiety komplement, gdy go wypowiadają dżentelmeni, którzy nie wstydzą się swojej fantazji i przyrzekają, że słowa dotrzymają. Po kilkugodzinnym śnie patrzyłam z hotelowego balkonu na niebo i podziwiałam "mistrzowską robotę" Jasia i Marka. Niebo było naprawdę niebieskie, tu i ówdzie jakiś mały "szlaczek" przypominający chmurkę, a słońce … aż trzy razy większe niż w normalne słoneczne dni. Na moich kolegach mogę polegać… Słowa dotrzymali. No i tak zostałam… Ania Droberg, Nowy Jork, wrzesień 2000 Nie opuszczając Pogaduszek możesz szukać i surfować po całym necie. Wpisz w okienko czego szukasz! Pogaduszki.NET z siedzibą na Florydzie,
są prywatnym i niekomercyjnym projektem internetowym. |